czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział Piętnasty

"They way you look, the way you laugh,
The way you love with all you have,
There ain't nothing 'bout you
That don't do something for me.
The way you kiss, the way you cry,
The way you move when you walk by
There's ain't nothing 'bout you
That don't do something for me"


Kuba jest jeszcze w szpitalu. A ja krążę między domem, szpitalem a halą Energią. Prawie nie śpię i nie jem. Ledwo trzymam się na nogach. Dodatkowo jestem osłabiona, bo sama dopiero co skończyłam brać antybiotyk.

Chłopaki rozgrzewali się w Energii.

- Ok. Zagramy mecz. Tylko, że brakuje nam libero.
- Mogę zagrać. 
- Naprawde? To super. Martyna będziesz naszym Kacprem, w końcu to samo nazwisko - uśmiechnął się Falasca. - To dzielimy się na: Mario, Lisinac, Kłos, Aleksa, Winiar, Włodi, Martyna. A druga to: Facu, Wrona, Muzaj, Uriarte, Marechal, Badura, Tille.

Rozgrywaliśmy dobry mecz. Nawet sobie radziłam. Chyba dobrze zastępowałam swojego brata. Jednak to było za dużo jak na raz, Z czasem zaczęło mi brakować sił, słabłam z każdą odbitą piłką. Przygotowałam się do przyjęcia zagrywki Andrzeja. Oparłam dłonie na udach. Czułam, że tracę kontakt z otoczeniem.

- Wszystko ok? - Spytał Karol. Kiwnęłam tylko twierdząco głową i poprawiłam kucyka. Oblały mnie zimne poty. Cofnęłam się parę kroków. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i bezwładnie osunęłam się na ziemię.

Otworzyłam powoli oczy. Nade mną klęczał Tomek, Miguel machał tabliczką nad moją głową, a Michał przykładał mokry ręcznik do mojego karku.

- Dziewczyno nie strasz nas. Zabieraj się do domu i ni chcę cię tu widzieć dopóki nie będziesz w pełni sił. Michał zawieź ją do domu. Na dzisiaj koniec treningu.

Michał wykonał polecenie trenera. Pomógł mi wstać i zaprowadził do szatni, gdzie się przebrałam. Do domu wracaliśmy w ciszy.

- Ile dzisiaj spałaś?
- Nie wiem, nie mogłam spać. Byłam rano u Kuby.
- A jadłaś coś dzisiaj w ogóle? - Nie odpowiedziałam. - Jezu, Martyna. Jaka ty jesteś nieodpowiedzialna. Weź się za siebie. Kuba potrzebuje matki, a nie wraku człowieka.

Westchnęłam tylko. Wiedziałam o tym, nie musiał mi mówić. Ale nie potrafię się ogarnąć. Nie wiem, co się ze mną dzieje. 

Weszliśmy do mojego mieszkania.


- Połóż się. Zrobię ci coś do jedzenia.

Bez słowa położyła się w salonie. Ugotowałem jej jajko na twardo. Zrobiłem jej herbatę, a sobie kawę.

- Martyna, gdzie masz cukier? - Nie usłyszałem odpowiedzi. Zajrzałem do pokoju i zobaczyłem, że śpi. Przykryłem ją kocem i zgarnąłem kosmyk jej blond włosów z policzka. Usiadłem w fotelu z kawą i przyglądałem się jak śpi. Idealny czas by pomyśleć... Przymknąłem oczy i zrozumiałem to, co zaprzątało moją głowę od jakiegoś czasu.


______________________________________

Witam Was w ten ostatni dzień 2015 roku :) Dziękuję za każde wyświetlenie i komentarz. Miło mi widzieć, że ktoś czyta moje wypociny :D Z Martyną i Michałem spotkamy się po nowym roku. Życzę Wam kochani szampańskiej zabawy, aby nowy ten rok był lepszy od tego obecnego, by 2016 przyniósł Wam wielu sukcesów, spełnionych marzeń i żeby panie i panowie rozpoczęli go awansem na igrzyska :) Wszystkiego najlepszego kochani,


~Cяαzу Aηgєℓ

czwartek, 17 grudnia 2015

Rozdział Czternasty

"Back - hurry back,
Please, bring it back home to me,
because you don't know what it means to me
Love of my life"


Kolejny mecz ligowy wygrany za trzy punkty. Tym razem pokonaliśmy AZS Politechnikę Warszawską. W dobrych nastrojach rozpoczynaliśmy weekend. 
Szłam do samochodu, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu.

- Słucham?
- Martynko, skarbie za ile będziesz w domu? Dałam małemu leki, ale nie mogę zbić mu temperatury. Cały czas mu rośnie.
- Zaraz będę. Ubierz go, to pojadę z nim do lekarza.

Rozłączyłam się i wsiadłam do samochodu. Przekręciłam kluczyk w stacyjce, a auto nawet nie drgnęło. Drugi, trzeci, bez żadnej reakcji. Przeklnęłam w myślach. Akurat teraz?! Kiedy nie ma na miejscu taty i Kacpra. Usiadłam zrezygnowana na krawężniku i schowałam twarz w dłonie. 

- Co się stało? - Podniosła głowę, kiedy usłyszała nad sobą głos przyjmującego.
- Kuba ma wysoką gorączkę, a ten grat nie chce odpalić!
- Wstawaj. Samochodem zajmiemy się jutro, a teraz pojedziemy po Kubę.

Winiarski podał mi rękę. Zajęłam miejsce pasażera. Pojechaliśmy po Kubę, a później na pogotowie.
Zdenerwowałam się, bo na korytarzu nie było żadnego lekarza.

- Czy może ktoś tu wreszcie przyjść?! - Warknęłam zirytowana. - Już syneczku, spokojnie. Pogłaskałam Kubę po rozgrzanym czole.

Kiedy wreszcie raczył pojawić się lekarz, zbadał Kubę. Na wszelki wypadek zostawili go w szpitalu. Powiedziałam Michałowi, że nie ma sensu by tu siedział i żeby wracał do domu. Jest zmęczony po meczu. Poczekałam aż Kuba zasnął i wyszłam na chwilę na poczekalnie. Na krześle siedział Michał i opierał głowę o ścianę. Zajęłam krzesełko obok niego.

- Dlaczego nie pojechałeś? Daga pewnie się denerwuje.
- Nie ma jej. Pojechała wczoraj z Olim do swoich rodziców. A z resztą, i tak bym was tutaj nie zostawił.
- Dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła - położyłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy.


Kiedy poczułem jak się o mnie opiera, zadrżałem. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Nie wiem czego, ale czuję się odpowiedzialny za Martynę i jej małego synka, że muszę się nimi opiekować i chronić przed złem tego świata. Taka drobna istotka nie poradzi sobie beze mnie. 
Z zamyślenia wyrwał mnie głos pielęgniarki.

- Mogę panią prosić o wypełnienie dokumentów?

Blondynka wstała bez słowa, a do mnie w tym samym momencie podszedł lekarz, który zajął się Kubą.

- Niech państwo jadą do domu. Daliśmy chłopcu lek na zbicie gorączki. I niech pan powie żonie, żeby się nie denerwowała, bo syn jest pod dobrą opieką. 

Spojrzałem na zmęczoną dziewczynę. Ledwo trzymała się na noach. Żonie? W głowie przeszła mi myśl jak to by było, gdybym miał ją u swojego boku... Zaraz, stop. Michał, ty masz już kobietę swojego życia. Ze zmęczenia już nie wiem, co myślę. A może właśnie wiem? Może właśnie to jest to, co męczy mnie od jakiegoś czasu?


______________________________________

Cześć kochani! Wybiła nam czternastka ;) Dziękuję za każde wyświetlenie, dodajecie mi motywacji :) Zapraszam do komentowania i czytania. Podzielcie się ze mną swoimi opiniami. Pozdrawiam, 



~Cяαzу Aηgєℓ


niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział Trzynasty

"Yeah I know you care, I see it in the way you stare
As if there was trouble ahead and you knew it
I'll be saving myself from the ruin
And I know you care"


Było po 20. Kuba już spał, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a przede mnął stał młody Winiarski.

- Oliwier? Co ty tu robisz? - Wpuściłam go do środka. - Dziecko, ty jesteś cały mokry. Ściągaj te ubranie i wskakuj pod koc w pokoju/

Blondyn posłuchał się mnie i bez słowa wykonał moje polecenie. Przyniosłam mu kubek ciepłego kakao.

- Czego ty o tej porze sam po mieście chodzisz? 
- Uciekłem z domu - oznajmił obojętnie.
- Jak to uciekłeś z domu?!
- No bo ja mam już dosyć. Rodzice się cały czas kłócą i nie kochają mnie.
- Skarbie, już ci kiedyś tłumaczyłam to. Rodzice cię kochają, a to że nie mogą się dogadać to już inna sprawa, ale ty jesteś dla nich najważniejszy. Pewnie się teraz martwią o ciebie.
- Nawet nie zauważyli - spojrzał smutno. - Mama ma cały czas do taty pretensje. A tata nic złego nie zrobił tylko stanął w twojej obronie.
- W mojej? - Spytałam, a mały dla potwierdzenia kiwnął głową. - Oli, włącz sobie bajkę. Zaraz do ciebie przyjdę.

Wyszłam do kuchni i zadzwoniłam do Winiarskiego.

- Cześć, Martyna nie mogę teraz rozmawiać - powiedział zdenerwowany. W tle słyszałam głos Dagmary i kolejną gadkę na mój temat.
- To ważne.
- Naprawdę nie mogę. Oliwier zniknął.
- Ja właśnie w tej sprawie, jest u mnie.
- Jak to  u ciebie?! Niech on się nie rusza, zaraz tam będę - powiedział i rozłączył się.

Po kwadransie wszedł do środka razem z Dagmarą.

- Gdzie on jest? Gdzie jest mój syn?! Oliwier wracamy do domu! - Warknęła Winiarska.

Oliwier stanął i wtulił się we mnie.

- Ja nigdzie nie idę. Zostaję z Martyną.
- Słucham? Nie wygłupiaj się, tylko zakładaj kurtkę i idziemy do domu.
- Oli... - Odezwał się Michał, ale kiedy chłopiec nie zareagował spojrzał na swoją żonę. - Może niech zostanie? Oczywiście, jeżeli Martyna nie ma nic przeciwko.
- Chyba sobie żartujecie?! Może ty też sobie zostaniesz u niej, co?! A ty co? Teraz chcesz mi jeszcze syna zabrać?!
- Dosyć! Zamknijcie się i wyjaśnijscie swoje sprawy gdzie indziej. Zaraz mi dziecko obudzicie.

Dagmara wyszła trzaskając drzwiami, a Michał wybiegł za nią rzucając szybkie "przepraszam". Oliwier położył się w salonie. Zajęłam miejsce obok chłopca i pogłaskałam go po blond czuprynie. Przymknęłam oczy. Współczuję mu. Przechodzi w domu piekło i to z mojego powodu. 
Poczułam jak ktoś zgarnął kosmyk włosów z mojego policzka. Otworzyłam powoli oczy. Michał schylony patrzył na nas. Wstałam i poszłam z nim do przedpokoju.

- Co wy sobie wyobrażacie? Jak macie zamiar się kłócić to już nie u mnie w domu. Ogarnijcie się. Nie widzicie, że Olwier cierpi?
- Wiem. Ja już czasami nie wiem, co mam robić. Ona ostatnio tak zaczęła się zachowywać.
- Oliwier powiedział, że pokłóciliście się przeze mnie. Przepraszam.
- Co? Za nic mnie nie przepraszaj. Daga uroiła sobie coś czego nie ma i kurczowo się tego trzyma - powiedział lekko zmieszany. - Nie mogę pozwolić by cię oczerniała. Wezmę Oliwiera i pojadę z nim do Mariusza. Do domu już dzisiaj nie mam po co wracać. Przepraszam za tą całą sytuację.
- Zostancie tutaj. Nie będziesz już budził małego, a Wlazłym o tej porze zawracał głowy.
- Dziękuję Martyna - pocałował mnie w policzek. - Za wszystko.

Dla ukochanej osoby jestem w stanie zrobić wszystko, nawet jeśli ja mam przez to cierpieć...


______________________________________


Wracam po krótkiej przerwie. Wybaczcie mi za nieobecność, ale już jestem :) Czy Michał czuje to samo, co Martyna? Dowiecie się już niedługo. Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam, 



~Cяαzу Aηgєℓ



poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział Dwunasty

"Anywhere you are, I am near
Anywhere you go, I'll be there
Anytime you whisper my name, you'll see
How every single promise I keep
Cuz what kind of guy would I be
If I was lo leave when you need me most"


Nadszedł koniec roku, jakże wspaniałego roku. Tyle się w nim wydarzyło i tyle się zmieniło w moim życiu. Na dobre? Chyba tak...

Ostatnią noc 2013 roku spędzam u Wlazłych razem z Andrzejem, Winiarskimi i koleżanką Dagmary. Rozmawialiśmy i świetnie się bawiliśmy, a o północy każdy z kieliszkiem szampana złożył sobie nawzajem noworoczne życzenia. Mariusz porwał Paulinę do tańca, Andrzej zawzięcie opowiadał coś znajomej Winiarskiej. Chyba koleżanka wpadła mu w oko. Obserwowałam przez okno ciemnie niebo pełne gwiazd i co chwila rozświetlane przez piękne i lśniące fajerwerki.

- Tutaj jesteś - odwróciłam się i spojrzałam na bruneta. - Szukałem cię. Nie złożyliśmy sobie jeszcze życzeń - uśmiechnął się.
- To może ja zacznę. Michałku, życzę ci, aby ten nowy rok był o wiele lepszy od poprzedniego, aby na twojej szyi zawisł ten upragniony złoty medal mistrzostw świata. Hm.. No i po prostu żebyś był szczęśliwy.

Uśmiechnęłam się i przyglądałam jego błękitnym oczom, które dzisiaj jakby były piękniejsze niż zwykle.

- A ja ci moja droga życzę, żeby na twojej buzi gościł jak najczęściej ten twój pięny uśmiech, który tak uwielbiam - uśmiechnął się łobuzersko i puścił mi oczko. - Żebyś znalazła faceta, który będzie wart ciebie i Kuby. I czego sobie mała życzysz.
- A jeżeli już go znalazłam? - Powiedziałam cicho, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Ooo.. Nic nie mówiłaś. Kto...
- Kochanie może zatańczymy?

Obok nas pojawiła się Dagmara, która dumnie uśmiechnęła się do mnie, kiedy Michał kiwnął głową na zgodę. Przyglądałam się jak błękitnooki objął w pasie swoją żonę i tańczył z nią do wolnego kawałka.

- Ty... Jesteś nim ty... - Odpowiedziałam sobie na niedokończone pytanie Winiarskiego.

Resztę nocy spędziłam na dobrej zabawie z Andrzejem, jednak koło trzeciej zaczęłam zbierać się do domu.

- Nie wygłupiaj się. Zostajesz tutaj - zatrzymywała mnie pani domu.
- Już późno. Nie będę wam siedziała na głowie.
- Wszyscy zostają, więc ty też. Dam ci coś do spania i nawet nie waż się sprzeciwiać.

Położyłam się w pokoju gościnnym, przygotowanym przez Paulinę. Przymknęłam oczy i niewiadomo kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza.



Obudziłam się po 12. Zeszłam na dół w jakiejś koszulce Mariusza, którą dała mi Paulina. Sięgała mi do kolan, idealna koszula nocna.

- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do Pauliny. Dagmara przyglądała mi się i gdyby wzrok mógłby zabijać, pewnie już dawno bym nie żyła.
- Kawy? - Kiwnęłam twierdząco głową i skierowałam swoje kroki w kierunku łazienki. Tylko wyszłam z pomieszczenia, usłyszałam głos Winiarskiej.
- Ciekawe czy na wyjazdach też chodzi tak ubrana. Paula, musimy uważać, bo jeszcze któregoś zaciągnie do łóżka. Wiadomo co takie mają w głowie. Nawet wygląda, jak te, co stoją przy drodze.
- Daga! - Usłyszałam jak żona Mariusza skarciła koleżankę, a we mnie się zagotowało.

Przebrałam się i zebrałam wszystkie swoje rzeczy szbyko zmierzałam ku wyjściu. Przy schodach zderzyłam się z którymś z siatkarzy, jednak nie zwróciłam na niego uwagi, marzyłam by jak najszybciecj stąd wyjść. Trzasnęłam drzwiami wyjściowymi i tyle mnie tam było. Nie będzie mnie oceniać ta, która za pewne wiele ma za uszami. Ciekawe co ona robi na tych "delegacjach".


Szedłem do salonu, gdzie już wszyscy siedzieli, kiedy wpadła na mnie Martyna. Biegła jak oparzona do drzwi, nawet nie udało mi się jej zatrzymać. Zajrzałem do salonu i zobaczyłem Mariusza, który tak samo jak ja był zaskoczony zachowaniem Piechockiej i Paulinę, która była wyraźnie zdenerwowana. Aż w końcu spojrzałem na swoją żoną, która w przeciwnieństwie do żony Wlazłego, była uśmiechnięta od ucha do ucha. No przecież, mogłem się domyśleć. Przeklnąłem pod nosem i wybiegłem za dziewczyną.

- Martyna! - Zawołałem za nią. Ona nie zwracając uwagi szła dalej przed siebie. Dogoniłem ją i chwyciłem za ramię.
- Puść mnie - próbowała się wyrwać, ale uniemożliwiłem jej to.
- Co ona ci zrobiła?
- Ludzie mają o mnie różne zdanie, ale poinformuj swoją żonę by nie oceniała kogoś jeżeli go nie zna. A! I żeby nie wyzywała mnie od dziwek.
- Nazwała cię dzi... - Nawet nie mogło przejść mi to przez usta. Jak ona mogła nazwać tak Martynę?! Chyba będę musiał poważnie porozmawiać z Dagmarą. 

- Może nie powiedziała tego dosłownie, ale to miała na myśli.
- Przepraszam cię za nią.
- Nie przepraszaj mnie.
- A co mam zrobić?
- Najlepiej daj mi spokój - i poszła. Stałem na środku ulicy i wpatrywałem się jak oddala się z każdym krokiem. Nie pozwolę by ktoś ją ranił. Ona na to nie zasługuje.


______________________________________


Cześć Wam! Rozdział dodany trochę wcześniej. Spodziewaliście się, że Dagmara taka będzie? Że Martyna pokocha Michała? Czy coś z tego będzie? Zapraszam do śledzenia losów naszej bohaterki. Do zobaczenia,

~Cяαzу Aηgєℓ

sobota, 24 października 2015

Rozdział Jedenasty

"And I'd give up forever to touch you
'Cause I know that you feel me somehow.
You're the closest to heaven that I'll ever be
And I don't want to go home right now.

And all I can taste is this moment
And all I can breathe is your life
'Cause sooner or later it's over
I just don't want to miss you tonight"


Po wygranym meczu w Kędzierzynie pojechaliśmy do hotelu. Nie czekałam na kolację, tylko od razu poszłam do swojego pokoju. Od rana źle się czułam, ale wzięłam leki przeciwbólowe, które pomogły na parę godzin. Przebrałam się w ciepły dres i opatuliłam się kołdrą. Przymknęłam oczy, kiedy ktoś zapukał do drzwi.

- Cześć. Kacper mówił, że masz ładowarkę do laptopa. Pożyczysz? - Spytał Winiarski.
- Jasne, wyciągnij sobie z tej torby koło fotela - odpowiedziałam mu lekko przez nos. - Michał, podasz mi tamten koc? - Wskazałam ręką na materiał leżący na krześle.

Brunet przyjrzał mi się z uwagą i przyłożył dłoń do zarumienionego policzka.
- Ty jesteś cała rozpalona! Poczekaj, zaraz wracam - wyszedł i po chwili wrócił z klubowym lekarzem.
- Masz termometr i zmierz gorączkę. Tutaj masz leki przeciwgorączkowe. Coś cię jeszcze boli? - Zaprzeczyłam. 
- Michał przynieś jej coś ciepłego do picia - Michał posłuchał zalecenia kolegi i wyszedł z pokoju. - 38,5 stopni. Rano też się tak czułaś?
- Głowa mnie bolała. To tylko zwykłe przeziębienie, Michał przesadza.
- Ty to powinnaś cały dzień w łózku leżeć! - Odezwał się zirytowany Winiarski, który właśnie wszedł do pokoju z kubkiem ciepłej herbaty.
- Dobra, ja idę. Jak coś to dzwoń do mnie. I zmierz temperaturę za jakąś godzinę, zobaczymy czy spada. I Michał zrób jej zimny okład.


Przygotowałem zimny okład, tak jak polecił Wojtek i przyłożyłem do rozpalonego czoła Martyny.
- Zimno mi - szepnęła cichutko.
- Posuń się.

Położyłem się obok niej i objąłem mocno ramionami. Po chwili usłyszałem jej spokojny oddech. Zasnęła. Zgarnąłem z jej policzka kosmyk włosów i uśmiechnąłem się delikatnie. Moje powieki mimowolnie opadły na dół...


Otworzyłam powoli oczy i ziewnęłam. Rozejrzałam się po hotelowym pokoju i zauważyłam Kacpra siedzącego na fotelu. 
- Jak się czujesz?
- Chyba trochę lepiej.
- Nie wstawaj, zaraz ci przyniosę śniadanie. Za godzinę wracamy do Bełchatowa, a ty pójdziesz do lekarza.
- Oj, nie przesadzaj. To tylko zwykłe przeziębienie.
- Michał już wszystkim oznajmił, żeby się do ciebie nie zbliżali, bo musisz odpoczywać.
Uśmiechnęłam się tylko.
- Tak w ogóle to słodko razem wyglądaliście wczoraj jak tak spaliście - wyszczerzył się.
Rzuciłam w Kacpra poduszką, kiedy ten próbował się wydostać się za drzwi.


______________________________________


Cześć i Czołem! Jest jedenastka :) I jak to z tym Michałem jest, hmm? Przyjaźń, czy może coś więcej? Już niedługo się dowiecie. 
OrlenLiga wystartowała, a za chwile rozpocznie się PlusLiga. Jakim klubom z naszej rodzimej ligi kibicujecie? Zapraszam do komentowania i obserwowania bloga. Pozdrawiam, 

~Cяαzу Aηgєℓ

piątek, 16 października 2015

Rozdział Dziesiąty

"The green eyes, you're the one that I wanted to find
And anyone who tried to deny you, must be out of their mind"


Kuba zasnął, a ja usiadłam w salonie z lampką wina i przeglądałam stare fotografie. Lubiłam wracać do wspomnień, zwłaszcza tych związanych z mamą. Nie rozmawiałam nigdy z nikim o tym, co się stało. To był dla mnie wrażliwy temat. Kiedy ktoś na pomknie coś na temat tego feralnego grudniowego wieczoru, czuję jak łzy zbierają się do oczu. I przypominam jakby to było wczoraj jak czekaliśmy z tatą aż mama wróci z pracy. Patrzyłam przez okno i wyglądałam kiedy na zaśnieżonym podjeździe stanie samochód. Spóźniała się już kolejną godzinę, a obiecała wtedy, że wróci wcześniej, zawsze dotrzymywała słowa. Aż w końcu ktoś zadzwonił do drzwi. Chowałam się za tatą, kiedy rozmawiał z nieznajomymi mężczyznami. Nie rozumiałam za wiele, w końcu miałam wtedy zaledwie 4 lata. Potem wszystko działo się już szybko. Pojechałam z tatą do szpitala. Widok płaczącego taty, kiedy lekarz poinformował go, że obrażenia po wypadku były zbyt poważne i nie udało im się jej uratować - pamiętam jakby to było wczoraj. 
Wytarłam łzy spływające po policzku. Odwróciłam stronę w albumie i wzięłam do ręki kolejne zdjęcie. Drużynowe po zdobytym w Częstochowie mistrzostwie Polski kadetek. Przyjarzałam się chłopakowi stojącego koło mnie. Przymknęłam oczy i wróciłam do wydarzeń z przed lat.

Kwiecień 2005
Udało nam się! Zdobyłyśmy mistrzostwo Polski! To było marzenie każdej z nas, nasz cel numer jeden.
Fotograf ustawiał nas do grupowego zdjęcia z medalami. Podeszło do nas paru chłopaków i mówili, że oni też chcą mieć zdjęcie z mistrzyniami. Byli to zawodnicy miejscowego AZSu. Gadałam z Majką i śmiałam się wesoło, kiedy poczułam czyjąś dłoń na swojej talii. Spojrzałam na chłopaka, a on jakby gdyby nic patrzył się wyszczerzony w stronę obiektywu. Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się, a fotograf zrobił zdjęcie jak z uśmiechem wpatruję się w nieznajomego.
Po zdjęciach szłam do szatni. Na korytarzu nie było nikogo oprócz tamtego chłopaka.

- Zgubiłeś się?
- Znam to miejsce jak własną kieszeń. Na kolegów czekam.
- Tutaj raczej ich nie znajdziesz.
- A może mam powód żeby tu być? - Uśmiechnął się chytrze.
- Zapomnij, nie będziesz nas podglądał w szatni - palnęłaś.
- Za takiego mnie masz? 
- Nie mam cię za żadnego. Nie znam cię.

Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. 
- Dobra, zmykaj do swoich kolegów, bo w końcu naprawdę ich zgubisz.
- A mogę coś zrobić? - Spytał tajemniczo.
- Zależy co - spojrzałam pytająco.
Chłopak pochylił się i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Odwzajemniłam go. Nie czując żadnych oporów z mojej strony, przycisnął mnie do ściany i całował coraz bardziej zachłannie. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, podobało. Jego dłoń błądziła po moich plecach, co sprawiało, że po ciele przechodziły przyjemne dreszcze. Odsunął się nagle i zacisnął pięść. Próbowałam złapać oddech.

- Gratuluję mistrzostwa - rzucił i odszedł.
- Ty chyba sobie żartujesz?! Całujesz obcą dziewczynę, to może byś się przedstawił!!
Odwrócił się i uśmiechnął.
- A ty?
- Martyna - odpowiedziałam wpatrując się w jego nieziemskie oczy. - Ej! No gdzie idziesz! - Zawołałam, kiedy chłopak zmierzał ku wyjściu. 
- Michał, skarbie - odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem i zniknął za drzwiami. Przygryzłam wargę i poprawiłam lekko podwiniętą koszulkę.

Zaśmiałam się na samą myśl o tym wspomnieniu. On już wtedy pojawił się w moim życiu. Los nas po raz kolejny połączył. Tylko na jak długo tym razem i z jakimi skutkami? 



___________________________________

Witam Was! Zakończyliśmy swój udział na ME po przegranym ćwierćfinale ze Słowenią. Zabrakło paru punktów, malutkich punkcików do półfinału. Puchar Świata nas wymęczył. Wrócimy w styczniu silniejsi i w Berlinie osiągniemy to, na co wszyscy liczymy, czyli awans do Rio. Po prostu musimy w nich wierzyć. Musimy być z naszą reprezentacją na dobre i złe. NA ZAWSZE :)
A co do rozdziału, trochę na wspominki się Martynie zabrało. :) Mam nadzieję, że Wam się podoba. Zapraszam do czytania i komentowania. Powoli się rozkręcam :p
Pozdrawiam, 

~Cяαzу Aηgєℓ

piątek, 2 października 2015

Rozdział Dziewiąty

"I think of you 
I haven't slept 
I think I do, but 
I don't forget 
My body moves 
Goes where I will
But though I try my heart stays still
It never moves
Just won't be led


Chłopaki trenowali przed kolejnym ligowym spotkaniem. Szłam z Michałem do składziku po piłki.

- Który dzisiaj?
- Piętnasty, a co?

Zwolniłam i próbowałam sobie przypomnieć, co miałam zrobić.

- Cholera... Muszę jechać z Kubą na szczepienie. Będę musiała sprawdzić busy - Mówiłam bardziej do siebie. Mój samochód musiałam zostawić w warsztacie na przegląd. 
- Mogę was zawieść.
- Nie trzeba, poradzę sobie.
Zobacz jaka pogoda, cały dzień leje. Nie będziesz ciągnąć małego busami w taką pogodę.
- Dzięki za troskę, ale damy sobie radę - zbyłam Winiarskiego i wyszłam z pomieszczenia. Co prawda miał racje, pogoda jest okropna, ale nasze kontakty muszą się ograniczyć do spraw zawodowych.
- Dlaczego nie chcesz sobie pomóc? - Wyszedł za tobą.
- Bo doskonale radzę sobie sama. Zajmij się swoją rodziną - odwróciłam się od niego i szłam w kierunku roześmianej grupy pozostałych zawodników.
- Nie dziwię się, że ojciec Kuby cię zostawił. Ty wszystkich od siebie odpychasz - zatrzymałam się. Chłopaki zamilki, wszyscy się nam przyglądali. Podeszłam do Michała.
- Nie wiesz jak było, nie znasz mnie, więc nie masz prawa mnie oceniać. Rozumiesz? Nie masz  - Syknęłam przez zęby i wyszłam z hali. 

Ukryłam na mokrej od deszczu ławce i zakryłam twarz dłońmi. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. To był Kacper

- Martyna nie przejmuj się. Michał jest idiotą. Nie zna prawdy, nie powinien tego powiedzieć.
- No właśnie... Nie zna. A powinien wiedzieć... Powinien poznać prawdę już dawno temu - powiedziałam przez łzy.

Kacper spojrzał pytającym wzrokiem. Jego wyraz twarzy zmienił się momentalnie. Chyba doszły do niego moje słowa.

- Zaraz, zaraz. Martyna, co ty chcesz powiedzieć? Michał jest ojcem Kuby?!
- Ciszej - skarciłam brata w obawie, że ktoś mógłby nas usłyszeć. - Pamiętasz jak byliśmy w Buenos z chłopakami jak przyjechałam do Bełchatowa? Karol powiedział, że mnie kojarzy. To było wtedy. On też tam był.
- Skoro wiedziałaś, że to on, to czego nie powiedziałaś? Przecież mogłaś się z nim spotka. Grał wtedy tu do cholery.
- Wtedy nie wiedziałam, że to on. Dopiero jak go spotkałam na igrzyskach w Londynie... Z resztą on i tak nic nie pamięta.
- To sobie przypomni. Musisz mu powiedzieć. I teraz masz ku temu najlepszą okazję - skinął lekko głową w kierunku idącego w naszą stronę Winiarskiego. 
- Nie powiem i ty też tego nie zrobisz.
- Potem pogadamy.

Kacper wrócił na halę, a jego miejsce zajął Michał

- Martyna przepraszam. Nie powinienem tego powiedzieć. Ja tak wcale nie uważam. Często mówię coś za nim pomyślę. To wcale nie jest prawda. Jestem idiotą, najgorszym kretynem i zrozumiem jeśli nie będziesz chciała ze mną rozmawiać.

- Ludzie mają o mnie różne zdanie. Wiele się już nasłuchałam na swój temat, więc jestem już przyzwyczajona - powiedziałam obojętnie powstrzymując kolejne łzy. 
- No przepraszam. Martynka, proszę, wybacz mi - zrobił minę małego psiaka, a ja wywróciłam oczami. Połaskotał mnie, a ja zaczęłam się mu wyrywać. Nienawidziłam jak ktoś mnie łaskotał. 

Wbiłam łokieć w jego brzuch i uciekłam w stronę hali. 

- Chodź, bo jesteś cała mokra. Jeszcze się rozchorujesz.

Powoli podeszłam w jego stronę. Przyglądałam mu się podejrzliwie. Przytrzymał mi drzwi i weszliśmy do środka.


___________________________________

Cześć! Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Rozdział miał być tydzień temu, ale nawet nie wychyliłam nosa z nad książek ;/ Jak wam się podoba? Zapraszam do komentowania i obserwowania.
Nasi panowie niestety bez awansu, 3. miejsce w Pucharze Świata w tym wypadku najgorszym miejscem. Były łzy, bo po tak świentym turnieju w naszym wykonaniu awansu nie ma. Ale jeszcze im pokażemy! Wrócimy silniejsi i w styczniu pokażemy jak grają mistrzowie świata. A nasze panie? Po przegranym ćwierćfinale z gospodyniami, zakończyły swój udział w mistrzostwach Europy. 
Pozdrawiam, 

~Cяαzу Aηgєℓ



sobota, 12 września 2015

Rozdział Ósmy

"You know that I could use somebody
Someone like you and all you know and how you speak
Countless lovers under cover of the street
You know that I could use somebody
You know that I could use somebody
Someone like you."


Listopad tego roku zapowiada się bardzo ciepły. Całymi dniami świeci słońce. Aż się chce z domu wychodzić. Spacerowaliśmy uliczkami bełchatowskiego cmentarza, a naprzeciw nas wyszedł Michał z Dagmarą. Przywitaliśmy się. Winiarski podał rękę tacie i Kacprowi. Kucnął i przybił rękę z Kubą.

- Martynaaa!!! - Usłyszałam wesoły krzyk i zaraz wtulony był we mnie Winiarski Junior. Zaśmiałam się i odwzajemniłam jego uścisk. Za Oliwierem dołączyło do nas starsze małżeństwo, które również przywitało się z moim tatą i Gosią.

- Mamo, tato, to jest Martyna Piechocka, moja trenerka - wskazał na mnie, a ja uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Grażyna Winiarska, mama Michała - kobieta posłała mi ciepły uśmiech, a ja odpłaciłam się tym samym.

- Jerzy Winiarski - tata Michała postąpił jak jego żona i również podał mi dłoń.

- Martyna Piechocka - przedstawiłam się, a Kacper zaśmiał się cicho. Niezauważalnie wbiłam łokieć w jego biodro, a on syknął z bólu.

Porozmawialiśmy chwilę, a ja czułam na sobie wścibskie spojrzenie Dagmary. Zazdrosna żona? Czyżby? Przecież nie ma powodu. Pożegnaliśmy się i każdy odszedł w swoją stronę.

- O co ci chodzi Piechocki? - Spytałam brata, kiedy po raz kolejny śmiał się ze spotkania z Winiarskimi. 

- Nic, nic. Tylko tak samo przedstawiałem rodzicom swoją pierwszą dziewczynę - wywróciłam oczami.

- Ale ty głupi jesteś. I pomyśleć, że jesteśmy rodziną - Westchnęłam. Kacper miał ze mnie ubaw przez całe popołudnie, a ja zastanawiałam się, kto podrzucił nam takiego idiotę do rodziny.


- Ta Martyna wydaje się być miłą dziewczyną - oznajmiła mama, kiedy siedzieliśmy na ławce w parku.

- Bo taka jest - potwierdziłem jej słowa.

- Do tego ładna, a jej synek cudowny. Przypomina mi ciebie jak byłeś mały. A wiesz czego nie było taty tego małego szkraba dzisiaj?

- Martyna jest sama - odpowiedziałem. Sam się zastanawiałem jak to możliwe, że taka dziewczyna jak ona jest sama. Przecież każdy chciałby z nią być. Ten facet zostawiając ją z samą z dzieckiem był skończonym idiotą. Jak tak można? Ja bym nigdy tak wobec niej nie postąpił. Wobec niej? Wróć. Chyba w ogóle bym tak nie postąpił...

- Może zaprosimy ją kiedyś do nas. Chciałabym ją lepiej poznać. Asia by się ucieszyła.

- Mamo, bardzo bym chciał, ale nie mam kiedy. Sezon jest w pełni, a Dagmary więcej nie ma niż jest. Ktoś musi się Olim zająć. 

- To przyjedź sam z Olim. Ona wcale nie musi nas odwiedzać.

Mamo... - Jęknąłem. Moja rodzicielka nie przepadała za Dagmarą. Uważa, że każda kobieta byłaby dla mnie idealną żoną, byleby nie była to ona. Dlaczego mama nie może zrozumieć, że jestem szczęśliwy, i że Daga to ta jedyna?


___________________________________

Cześć Wam! I mamy ósemkę! :) Jak Wam się podoba? Puchar Świata wystartował. Cztery mecze, cztery zwycięstwa. Dzisiaj po zaciętym meczu pokonaliśmy Iran. Przegrywaliśmy 0:2, ale kto nie wygrywa 3:0, prowadząc 2:0, ten przegrywa 2:3 :D Jutro o 5.00 gramy z Wenezuelą. Trzymamy mocno kciuki za chłopaków i dopingujmy ich! Trzymajcie się, 


~Cяαzу Aηgєℓ

piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział Siódmy

"And I'm thinking 'bout how people fall in love in mysterious ways
Maybe just the touch of a hand
Me I fall in love with you
And I just wanna tell you I am"


Debiut na ligowych parkietach mogę uznać za udany. Pokonaliśmy Lotos Trefl Gdańska 3:1. Zostałam przyjaźnie przyjęta przez bełchatowskich kibiców.

Czekałam przed treningiem na chłopaków, więc postanowiłam pójść jeszcze do szatni. Usłyszałam rozmowę. Na korytarzu stał Winiarski z jakąś kobietą. Czarnowłosa z mocnym makijażem, ubrana w dopasowaną czerwoną sukienkę i czarny żakiet. Za pewne była to żona Michała. Owa Dagmara, za którą nie przepadają klubowi koledzy przyjmującego.

- Muszę jechać w delegację - oznajmiła.
- Znowu? Daga, ostatnio wyjeżdzałaś. Nie może ktoś inny pojechać?
- Jak ty jeździsz po całej Polsce, a ja siedzę w domu to nic nie mówię.
- Dobrze wiesz, że taką mam pracę.
- No więc widzisz. Ja też mam pracę. Zajmiesz się Oliwierem czy mam zawieść go do rodziców?
- No raczej, że się zajmę. Przecież nie będziesz go wiozła do Częstochowy.
- Ok. W takim razie przyprowadzę go i idę, bo jestem już spóźniona.

Kobieta pocałowała go w policzek i szybko wyszła z budynku, a chwilę potem do środka wbiegł mały blondyn. Wróciłam na salę, a za mną wszedł Michał trzymając chłopca za rękę.

- Cześć. Już jeteś? - Brunet spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
- Hej. No jakoś tak wyszło. Cześć młody - uśmiechnęłam się do chłopca.
- Cześć Martyna!
- Oli siądź na trybunach. Zajmij się sobą i bądź grzeczny.
- Och tato, przecież nie pierwszy raz jestem na twoim treningu.

Oliwier pobiegł na trybuny, a ja poszłam do składziku po piłki. Kiedy wyszłam, słychać było schodzących się siatkarzy. Trening przebiegł szybko i sprawnie. Rozgrzewka, odpowiednie ćwiczenia. Siatkarze rozgrywali sparing, a ja usiadłam obok młodego Winiarskiego.

- Mój tata jest najlepszy - stwierdził i uśmiechnął się.
- Nie wątpię w to - puściłam mu oczko. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy klubową krówkę i podałam chłopcu. Zjadł ze smakiem.
- Mmm... W Rosji takich nie było. Jak masz więcej, to radzę ci schowaj, bo jak ktoś zobaczy to nic nie zostanie - powiedział poważnie, a po chwili zaśmialiśmy się głośno.
- Podobało ci się w Rosji?
- Niee. Tam nie miałem aż tylu kolegów. A poza tym tutaj, w Bełchatowie jest lepiej. Tylko teraz mamy nie ma ciągle w domu. Cały czas jest w pracy. A jak jest, to taty nie ma, bo ma mecze. A jak są oboje to się cały czas kłócą. Kiedyś tak nie było.
- Wiesz... Rodzice pracują, żebyś mógł sobie kupić coś nowego, pojechać na wakacje. A to że się kłócą, to nie oznaczna, że się nie kochają. Dorośli mają czasami odmienne zdanie, obrażą się na siebie, ale przejdzie im. Ty też pewnie czasami się kłócisz z kolegami.
- No kłócę się. Czasami o takie głupoty. Ale godzimy się szybko.
- Dorośli też tak mają. 
- Fajna jesteś - chłopiec przytulił się do mnie. Uśmiechnęłam się przyjaźnie do niego.
- A co to za przytulanki? - Zaśmiał się wesoło Michał

Chłopaki poszli do szatni się przebrać. Fajny dzieciak. Widać, że jest mu ciężko. Niby ma dwoje rodziców, a wcale nie ma lepiej. Albo jednego nie ma w domu, albo się kłócą. 

Chowałam torbę do bagażnika, kiedy zauważyłam Winiarskich wygłupiających się na parkingu. Uśmiechnęłach się mimowolnie. Widać, że Oliwier jest oczkiem w głowie Michała. Poświęciłby dla syna wszystko.

- Co tam? - Kacper zerknął na mnie i wyszczerzył się.
- Nic - uśmiechnęłam się do brata. Wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu.



___________________________________

Witam Was serdecznie! :) Wybaczcie mi za długą nieobecność, ale zbliża się koniec sierpnia, musiałam wykorzystać ten okres w 100% by być w pełni przygotowaną na najbliższe 10 miesięcy. Szkoła zbliża się wielkimi krokami, więc rozdziały będą pojawiały się rzadziej, co dwa tygodnie. Będzie to piątek bądź sobota. Proszę o wyrozumiałość :) A Wy jak spędziliście wakacje? Jutro nasza kadra wyrusza do Japonii, co oznacza, że zaraz rozpoczyna się Puchar Świata. Nie mogę się doczekać, a Wy? Zapraszam do komentowania,

~Cяαzу Aηgєℓ

piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział Szósty

"You're the light, you're the night
You're the color of my blood
You're the cure, you're the pain
You're the only thing I wanna touch
Never knew what it could mean so much, so much"


Już za tydzień gramy pierwszy mecz ligowy. Z chłopakami współpracuje mi się dobrze. Wspierają mnie i pomagają jeśli trzeba. Stresuję się trochę przed PlusLigowym debiutem, ale jestem dobrej myśli. To będzie wyjątkowy sezon dla nas wszystkich.

Ostatnie wolne październikowe popołudnie spędziłam na spacerze z Kubą po ulicach Bełchatowa.

- Martyna? Cześć.
Spojrzałam na Winiarskiego i uśmiechnęłam się.
- Hej.
- To twój synek? Mało podobny do ciebie - zaśmiał się i schylił się do Kuby. - Cześć chłopaku - pogłaskał go po główce i nasunął czapeczkę na jego czoło.
- Ehem... Tato... - Spojrzałam na chłopca, który ciągnął Michała za rękaw.
- Aa... A to jest Oliwier - uśmiechnął się, a blondyn podał ci rękę.
- Dzień dobry pani. Jestem Oliwier, a pani jest zapewne tą trenerką Skry.
- Cześć, Martyna. Nie mów do mnie pani, bo czuje się starsza od twojego taty, a tak nie jest - szepnęłam mu na ucho, a mały się zaśmiał.
- Ej! Nie jestem taki stary - udał obrażonego. - Dobra Oli, chodź. Nie przeszkadzajmy już Matrynie.
- A może Martyna pójdziesz z nami na ciacho? Najlepsze w Bełchatowie - wyszczerzył się tak samo, jak to robi jego tata.
- Najlepsze mówisz? To w takim razie nie mam innego wyjścia.

Poszliśmy do pobliskiej kawiarni. Zamówiliśmy po szarlotce z lodami i kawie, a dla Kubi i Oliwera sok pomarańczowy. Przyjemnie nam się rozmawiało. Poznałam go trochę bliżej, a on poznał mnie.

- Czego wyjechałaś do Anglii?
- Byłam statystykiem Polonii Londyn, a później drugim trenerem. Kuba się urodził i tak jakoś wyszło.
- Nie wolałaś zostać w Polsce? Tutaj w Bełchatowie?
- To jest o wiele bardziej skomplikowane - spuściłam wzrok.
- Ok. O nic więcej nie pytam - uśmiechnął się przyjaźnie.

Słuchałam jak opowiadał o swojej rodzinie, żonie. Widać, że bardzo ją kochał. Nie mogłam nic powiedzieć. Jego całe życie wywróciłoby się do góry nogami. Nie mogłam do tego dopuścić.



___________________________________

Cześć i czołem! Przed Wami szósty rozdział. Czy Martyna i Michał zaprzyjaźnią się? Czy Michał pozna prawdę? Zapraszam do czytania i komentowania. Już niedługo poznacie odpowiedzi na pytania.

~Cяαzу Aηgєℓ

piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział Piąty

"Not really sure how to feel about it
Something in the way you move
Makes me feel like I can't live without you
It takes me all the way
I want you to stay"


- Yyy... Martyna?
Odwróciłam wzrok od Michała i spojrzałam na stojącego obok was siatkarza.
- Tak?
- Idziemy z chłopakami do Buenos, idziesz z nami?
- Właścicie to mogę iść - uśmiechnęłam się i zerknęłam na Winiarskiego.
- A ty idziesz?
- Nie, nie mogę.
- W takim razie do zobaczenia jutro.

Przebrałam się w szatni, a przed halą czekał na mnie Kacper z kolegami.Razem z nami szedł Kłos, Wrona, Muzaj, Włodarczyk, Uriarte, Conte i Marechal. Zajęliśmy miejsce przy stoliku i zaczęło się przesłuchanie. Pytali o wszystko. Co robiłam w Londynie, dlaczego wróciłam do Polski i wiele innych pytań. Kacper naśmiewał się tylko ze mnie.

- Twój chłopak jest szczęściarzem - odezwał się Wojtek.
- Jedyny mężczyzna w moim życiu, to jak na razie tylko ten przystojniak - puściłam mu oczko i pokazałam zdjęcie Kuby.
- Ty masz syna?! Jak się nazywa? - Zapytał zdziwiony Kłos - W ogóle do ciebie niepodobny.
- Noo... Kuba - uniosłam kąciki ust delikatnie w górę.
- Wiesz co? Ja to mam wrażenie, że już wcześniej cię poznałem. A pamięć do ludzi mam niezłą. To była jakaś impreza... Hmm... Wiem! Urodziny Wrony w 2010!
- Masz dobrą pamięć... - Odpowiedziałam zmieszana, a Kacper patrzył na mnie pytającym wzrokiem.
- Nie kojarzę cię - stwierdził Andrzej, przyglądając mi się z uwagą. 
- A Mariusza i Michała czego nie ma? - Zmieniłam temat.
- Mariusz obiecał Arkowi, że zabierze go na gokarty, a Michał nie może - oznajmił Maciek Muzaj.
- Pewnie Dagmara znowu musiała gdzieś wyjechać i Misiek został z Oliwierem - stwierdził Karol.
- Zauważyliście, że ona tak się zachowuje od ich powrotu z Rosji? Ja wam mówię, ona tam sobie kogoś znalazła - powiedział Facundo.
- I co? I by latała co tydzień do Rosji? Proszę cię, Facu. Przecież Michał by ogarnął, gdyby coś było nie tak.
- No, a jak to inaczej wytłumaczysz Nico? Poza tym Michał świata poza nią nie widzi.
- Nie uważacie, że to jest sprawa Michała i Dagmary? - Odezwał się w końcu Uriarte. - Chyba jesteśmy tutaj by poznać panią trener, a nie rozmawiać o problemach Winiarskich - Argentyńczyk puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- To w takim razie za naszą nową panią trenr - wstał Facundo ze swoją szklanką, a za nim pozostali.
- Żeby nam się dobrze współpracowało - powiedział Wojtek.
- I żebyś z nami wytrzymała - dodał Kłos.

Zaśmialiśmy się wszysyc. Patrzyłam jak się oni wygłupiają. "Duże dzieci" - tyle przychodzi mi na myśl, gdy na nich patrzę. Będę mieć z nimi wesoło, ale odnoszę wrażenie, że staniemy się jedną wielką rodziną.



___________________________________

Witam Was serdecznie w te upalne dni :) I jak Wam się podoba? Trafił ktoś z Was Michała? Zapraszamy Was do czytania i komentowania. Pozdrawiam, 


~Cяαzу Aηgєℓ

niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział Czwarty

"Heart beats fast
Colors and promises
How to be brave
How can I love when I'm afraid
To fall
But watching you stand alone
All of my doubt
Suddenly goes away somehow"


Przyjechałam z tatą na halę. Na miejscu przebrałam się w klubowy dres. Na sali gier spotkałam się ze sztabem szkoleniowym i zawodnikami.

- Chłopcy! Już, cisza! Chciałbym wam przedstawić moją asystentkę. To jest Martyna Piechocka - przedstawił mnie trener Falasca.
- Piechocka? - Zapytał się Kłos i spojrzał na Kacpra, a potem z powrotem na mnie.
- No tak. Jestem siostrą tamtego tam - wskazałam na Kacpra - i od dzisiaj jestem prawą ręką Miguela. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało - uśmiechnęłam się.

Każdy z osobna podszedł do mnie i się przedstawił. Przy okazji poznałam skład Skry na najbliższy sezon, bo przyznam się szczerze, wcześniej nie miałam okazji by to sprawdzić.
Podszedł do mnie ostatni z zawodników. Zatrzymałam wzrok na wisiorku, który zdobił jego szyję. Skądś znałam ten wisiorek. Dobrze znałam... To był ten sam wisiorek, który zapodział się po tamtej nocy. Przełknęłam ślinę i spojrzałam w jego oczy. To był On...Nie przeszło mi nawet przez myśl, że będzie nam dane jeszcze się spotkać, a co dopiero razem pracować.

Miguel razem z Danielem rozpoczęli rozgrzewkę, a Tomek podał mi karty zawodników, z którymi zamerzałam się zapoznać do końca treningu. Co jakiś czas spoglądałam na niego, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się delikatnie, a ja szybko spuściłam wzrok.

- Martyna?
- Tak?
- Słuchasz mnie?
- Tak, przepraszam. Na czym skończyliśmy?
- Teraz Facundo.

Opracowałam z Tomkiem kolejne karty, jednak nie mogłam się skupić wiedząc, że on tu jest. Chłopaki zakończyli trening i na sali zostałam sama. Wczytana w kartę swojego brata zmierzałam ku wyjściu.

- Cześć!
- Boże!
Wszystkie kartki, które trzymałam w dłoniach upadły na ziemię, obydwoej schyliliśmy się, aby je ponieść. Podał mi dokumenty.
- Yyy... Dziękuję - spuściłam wzrok, a on uśmiechnął się łobuzersko
- Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałem, a w Bełchatowie grałem już parę lat wcześniej.
- Ostatnie parę lat mieszkałam za granicą.


Chłopaki wysłali mnie, bym zaprosił Martyne do Buenos. Mielibyśmy pójść całą ekipą, poznalibyśmy się. Ale jak ja mam to zrobić? Jak ta dziewczyna tak na mnie działa, że cała moja pewność siebie nagle znika. Te jej piękne, duże niebieskie oczy i cudowny uśmiech. Mógłbym patrzeć na nią godzinami...

Poszedłem na salę, bo tam podobno jeszcze ona była, ale nie sama. Stała z nim, a we mnie coś się zagotowało. Patrzyła na niego jak w obrazek. No oczywiście... On się uśmiechnie, spojrzy swoimi oczkami i wszystkie na niego lecą. Ale nie tym razem. Martyna będzie moja, choćby nie wiem co. Będę o nią walczył.


___________________________________

Cześć Wam! I jest czwóreczka! Trochę się rozkręcam :P Jak myślicie, który ze skrzatów jest właścicielem wisiorka Martyny? Kto nie może oderwać swojego wzroku od panny Piechockiej? Czekam na Wasze propozycje. Co do pierwszego z panów, odpowiedź poznacie już za tydzień :D Zapraszam Was do komentowania, każda opinia mi bardzo pomaga :) Trzymajcie się, 

~Cяαzу Aηgєℓ


piątek, 24 lipca 2015

Rozdział Trzeci

"I need your love
I need your time
When everything's wrong
You make it right"


Za biurkiem w skórzanym fotelu siedział Konrad, a naprzeciwko niego mężczyzna w podobnym wieku do twojego ojca. O ile dobrze kojarzę był to trener Skry Bełchatów - Miguel Falasca.

- Przepraszam, może ja przyjdę później.
- Nie, nie. Dobrze, że już jesteś siadaj - tata wskazał miejsce obok Falasci. - Chcielibyśmy z tobą porozmawiać. Nie wiem czy się orientujesz, ale poszukujemy drugiego trenera. Podałem Miguelowi kilka propozycji, jednak ostateczna decyzja należy do niego.
- Tak. Kacper podrzucił mi ostatnio twoje papiery. Masz dobre referencje. W Londynie cię chwalili, więc zdecydowałem się abyś to ty została moją asystentką. 
- Ale... Ale ja nie mam takiego doświadczenia.
- Zaryzykuję. Poza tym chłopakom przyda się kobieca ręka. Zgadzasz się czy mam szukać dalej?
- Oczywiście, że się zgadzam! Dziękuję.

Uścisnęliście dłonie i Falasca wyszedł. Pokręciłam głową. To po to Kacprowi były potrzebne  moje dokumenty. Sprytny ten mój brat, nie powiem. Dogadałam warunki umowy, którą chwilę później podpisałam. Tata oprowadził mnie po hali i dał strój klubowy. 

Usiadłam na trybunach i wpatrywałam się w trening juniorskiej drużyny Skry. Byłam w Polsce pierwszy dzień, a wszystko jak na razie układa się po mojej myśli i szczęscie przyjdzie również do mnie. Czułam, że będzie dobrze, W końcu musi być.


___________________________________

Mamy trójeczkę :) Podoba się? Troszeczkę krótko, ale wybaczcie mi :P Proszę Was o zostawianie komentarzy pod postami. Czuję się lepiej, gdy widzę, że jesteście :) Trzymajcie się,

~Cяαzу Aηgєℓ


poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział Drugi

"How long will I love You?
As long as stars above You
And longer if I can"


Obudziły mnie promienie słoneczne ogrzewające pokój. Wyjrzałam przez okno i uśmiechnęłam się. Kolejny ciepły, wrześniowy poranek. Wpatrywałam się w widok za oknem. Cieszę się, że wróciłam. Na początku nie chciałam, bo nie miałam do kogo. Konrad był wściekły, kiedy dowiedział się, że jego córeczka zdradziła syna jego przyjaciela, a do tego zaszła w ciążę z facetem, którego nie zna. Wyjazd do Londynu spadł mi z nieba. To było najlepsze wyjście z sytuacji. Chciałam uciec od problemów. Pomogło? Niestety tylko na chwilę... Wszyscy się ode mnie odwrócili. Miałam tylko Kacpra, który pomimo dzielących nas tysięcy kilometrów, wspierał mnie jak tylko mógł. To on namówił mnie do powrotu do Polski. 

Zeszłam na dół i uśmiechnęłam się na widok Kuby, który jadł śniadanie przy kuchennym stole.
- Dzień dobry - Małgosia uśmiechnęła się do mnie ciepło. - Jak ci się spało?
- Dziękuję, dobrze. Nie rozrabiasz maluchu? - Pogłaskałam chłopca po głowie i wytarłam z jego buzi plamę po dżemie.
- Przecież to aniołek jest, prawda? - Spytała Kuby, na co on zadowolony kiwnął twierdząco główką. - Martynko, tata prosił abyś zaszła do klubu. Ma do ciebie sprawę.
- Ok. Ogarnę się i pójdę. A wiesz co to za sprawa?
- Nie mam pojęcia. Mówił, że to pilne.

Kiedy miałam cztery lata moja mama zginęła w wypadku. Tata dosyć szybko poznał Gosię. Wzięli ślub, a w 1995 roku urodził się Kacper. Często miałam pretensje do taty, bo myślałam, że zapomniałam o mamie, jednak on pamięta o niej cały czas. Zawsze będzie w jego sercu. Gosia mnie wychowała i traktuje jak rodzoną córkę. Zastąpiła mi mamę, kiedy najbardziej jej potrzebowałam. Po prostu była i jest.

Wzięłam szybki prysznic. Włosy spięłam w luźnego koka, założyłam ciemne jeansy, jasną koszulkę na ramiączkach i białe conversy. Spacerkiem poszłam w kierunku hali "Energia". Zapukałam do drzwi z napisem "PREZES". Mój tatuś jest prezesem siatkarskiego mistrza Polski - PGE Skry Bełchatów. A Kacper od tego sezonu będzie grał tu na pozycji libero. Siatkówka jest w mojej rodzinie od zawsze, więc i ja poszłam w stronę tego sportu. W Anglii pracowałam jako statystyk Polonii Londyn. Miałam też swój epizod na stanowisku drugiego trenera tego klubu.

Usłyszałam "Proszę" i weszłam do pomieszczenia. Ku mojemu zaskoczeniu tata nie był sam.


___________________________________

Hejo! No i mamy dwójeczkę ;) Przepraszam z małe opóźnienie, ale sprawy osobiste uniemożliwiły mi dodanie postu. Martyna opowiedziała Wam trochę o sobie :p Jesteście ciekawi kto był w gabinecie prezesa Piechockiego? Dowiecie się już w piątek :p. Piszcie, pytajcie, komentujcie :) Całusy, 

~Cяαzу Aηgєℓ



czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział Pierwszy

"Przeżyć to, co jest nam niepisane,
Nigdy już nie robić nic na pamięć.
Właśnie to, co dane nam nie było,
Przeżyć to, co zdarza się tylko raz!"


Samolot z Londynu zgodnie z planem wylądował na łódzkim lotnisku. Z Kubą na rękach po odprawie skierowałał się do sali przylotów, gdzie miał czekać na nas mój brat. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam Kacpra. O dziwo nie był sam. Koło młodego stał mężczyzna w średnim wieku, w czarnej marynarce i z teczką w ręku. Pan Konrad Piechocki we własnej osobie. Podeszłam do nich i przytuliłam Kacpra na przywitanie.

- Cześć Tyśka! - Chłopak pocałował mnie w policzek.
- Cześć młody - pokazałam mu język. Dobrze wiedział, że nie lubię jak się do mnie mówi Tyśka.

Kacper przybił piątkę z Kubą i wział go na ręce.

- Dzień dobry córeczko - spojrzałam na mężczyznę i uśmiechnęłam się delikatnie. - Przepraszam cię. Zachowałem się okropnie. To twoje życie, sama tworzysz swoją własną historię, a ja powininiem zaakceptować każdą twoją decyzję, nawet jak się z nią nie zgadzam. Wybacz mi Martynko.
Wydusił z siebie. Widać, że długo męczył się z wypowiedzeniem tych paru zdań. Usłyszeć słowo "przepraszam" od Konrada Piechockiego to cud! Nie wiem co zrobili Kacper i Małgosia, ale podziałało. Przytuliłam się do niego. Kocham go, mimo że często mieliśmy odmienne zdania, kłóciliśmy się, ale to przecież mój tata.

- Tęskniłam za tobą tato.
- Ja za tobą też skarbie - pocałował mnie w czubek głowy i pogłaskał po policzku. - Chodźcie dzieciaki, Gosia czeka na nas w domu.

Po godzinie dojechaliśmi do Bełchatowa, do domu, którego mój syn nie zna. Do domu, za którym tak bardzo tęskniłam.



___________________________________

Hey! Hi! Hello! I jest jedyneczka :D Na razie jeszcze nudno, ale z kolejnymi wpisami historia zacznie się rozkręcać. Zapraszam Was do czytania i komentowania. Wasze opinie dodadzą mi skrzydeł :) Następny post za tydzień. Pozdrawiam Was ciepło,

~Cяαzу Aηgєℓ


piątek, 3 lipca 2015

Prolog


Każdy z nas czegoś żałuje, każdy z nas w nieodpowiednim momencie powiedział kilka słów za dużo. Każdy z nas chociaż raz powiedział "nie", wtedy, gdy serce tak cholernie błagało o "tak". Każdemu   z nas zdarzyło się wybrać niewłaściwą drogę, niewłaściwego człowieka u boku i niewłaściwe emocje. To nic złego popełniać błędy, przecież jesteśmy tylko ludźmi...

Ja też popełniłam jeden błąd. Miałam zapewnioną przyszłość u boku kochającego mnie mężczyzny. Do naszego ślubu trwały ostatnie przygotowania, zostało zaledwie kilka miesięcy. Jeden niewłaściwy krok przekreślił wszystko. Jedna noc spędzona z zupełnie obcym mężczyzną zniszczyła wszystko. Ojciec mnie znienawidził, a związek rozpadł się przed samym ślubem... A to tylko dlatego, że połączyło mnie coś z facetem, którego w ogóle nie znam. Co mogło połączyć dwójkę zupełnie obcych sobie ludzi? Do końca dni będziemy mieć coś wspólnego ze sobą. A w zasadzie kogoś. Czy żałowałam tego wszystkiego? Na początku tak, ale potem zrozumiał, że dzięki temu zyskałam kogoś, kogo będę kochać bezgranicznie i na wieki...


___________________________________

No i jest prolog. Komentujcie i wyrażajcie swoje opinie. :)
Pozdrawiam, 

~Cяαzу Aηgєℓ